Prince polo kokosowe- wiele bloggerek już o nim pisało, ja nie miałam z nim nigdy do czynienia, ale czytałam baaardzo pozytywne opinie. Wafelek, przekładany kremem kokosowym, oblany biał... a nie!!! Mleczną czekoladą- czyli przeciwieństwo sławnej princessy. Ciężko było mi sobie wyobrazić taki wafelek w czymś innym, niż ten biały odrażający twór, bezczelnie przyjmujący miano "czekolady" (przepraszam fanów).
Opakowanie jest przepiękne. Kupiło mnie od razu. Piękny niebieski kolor idealnie łączy się z orzechem. Całość przywodzi na myśl jakieś egzotyczne kraje i na chwile pozwala odpłynąć. Już już, wracam na ziemię :)
Od razu po otwarciu, wyraźnie daje o sobie znać zapach kokosu.


Jedyne do czego mam zastrzeżenia to ta czekolada- potwornie słodka i jeszcze bardziej tłusta. W palcach rozpuszczała się w tępie ekspresowym i rozpuszczała się w ustach. Tylko ta tłustość. Ona była wręcz margarynowata. Wiadomo, nie doszukałam się tu kakao, ale to było do przewidzenia, biorąc pod uwagę to, że miała być ona mleczna. W sumie w połączeniu z tym wszystkim, nie przeszkadzała aż tak bardzo. Nadawała tylko większej słodyczy i robiła błotko. Co do jej wyglądu, to mam wrażenie, że jest dużo jaśniejsza, niż normalnie. Taka wręcz kremowo-kawowa.
Podsumowując: być może mógłby być odrobinkę mniej słodki. Tłuszcz czekolady później gdzieś zanikał, myślę, że pod wpływem suchego wafelka. Wydaje mi się, że mógłby godnie powalczyć z princessą i zastanawia mnie, dlaczego jeszcze nie wprowadzili go do stałej oferty. Na początku nie wyobrażałam sobie tego połączenia z mleczną czekoladą, ale tutaj zdaje egzamin. Wafelek na prawdę bardzo mi smakował.
Gdzie kupiłam: sklep na wsi, nieznanego pochodzenia xd
Cena: Cyba coś koło 1.30zł
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz