Myślę, że każdy z was doskonale zdaje sobie sprawę jak to jest upaśc. I nie mówię tu o jakże beznadziejnym i zjawiskowym upadku zarazem, na śliskim chodniku, ale o takim psychicznym. Wiecie- w szkole/ pracy wam nie idzie, ludzie na których liczyliście się od was odwracają, pomimo że całe życie polegaliście tylko na nich. Potem, gdy już (w moim przypadku, albowiem jestem jeszcze uczennicą gimnazjum) lekcje w końcu się skończą biegniesz szybko na autobus, który odjeżdża Ci centralnie przed nosem. Po drodze jeszcze obrywasz kasztanem w łeb (ach ten jesienny urok). Żeby było jeszcze ciekawiej to zaczyna padać deszcz a ty musisz stać na przystanku i z zazdrością podziwiać ludzi, którzy mają kurtki z kapturem. Pytanie tylko co w tym momencie może was uratować? Nie mam pojęcia, ale na pewno cie kłótnia z przyjaciółką. No to może lody? A to się jeszcze okaże.


Pierwsze co mnie bardzo mocno zaskoczyło, było to, że łyżeczka weszła gładko. Czyżby moja zamrażalka przestała działać? Niee, wszystko jest ok, a więc to te lody... Już wiedziałam, że może być lepiej, niż poprzednio. Jeszcze nie zajrzałam do składu, bo robię to zawsze na końcu (wiecie, żeby nie psuć sobie niespodzianek ;)), więc nie wiedziałam, że na pierwszym miejscu jest śmietana kremówka. Ale po kolei.

Fajnym rozwiązaniem były maleńkie kawałeczki czekolady, które idealnie niwelowały tutaj słodycz. Teraz trochę o samej czekoladzie, bo oprócz maleńkich, tyci kawałeczków trafiały się też i "kawały". Rozpuszczała się ona baaardzo opornie. W pewnym momencie zniecierpliwiona zaczęłam się zastanawiać, czy nie jest to przypadkiem plastik, jednak gdy już zaczęła się podtapiać, na język spłynęła gorycz (na oko 80% kakao, ale specjalistką nie jestem, więc wybaczcie, jeśli się mylę). Bardzo fajna, dobra jakościowo czekolada.
Dalej mamy ciastka. Były lekko twardawe i rozpływające się w ustach. w smaku lekko mączne i jajeczne. Tak smakowały takim koglem moglem! Gryząc je pod zębami strzela nam nierozpuszczony cukier. Wiecie co? To mi przypomina surowe ciasto i chyba tak je w dwuch słowach moge opisać. Myślę, że każdy doskonale zna ten smak. Czy lubicie? Ja uwielbiam, zatem było to totalnie "moje" :).

Gdzie kupiłam: tydzień amerykański w Lidlu
Cena: 8,99
Ocena: 9/10
Do następnego :*
Zdecydowanie nie polubiłyśmy tych lodów. Jednak my nigdy nie lubiłyśmy surowego ciasta a kupując te lody nie miałyśmy pojęcia czym tak właściwie owe ciastka są.
OdpowiedzUsuńKwestia gustu. U mnie zdecydowanie wygrały z masłem orzechowym.
UsuńPamiętam, że jak byłam mała, to wręcz się zajadałam surowym ciastem. Mama tylko stała nade mną i tupała nogą :)