sobota, 12 listopada 2016

MAGNETIC, baton mleczny

Są dwie rzeczy, które kocham najbardziej na świecie. Pierwszą z nich jest jazda konna (o której może rozpiszę się kiedy indziej), a drugą góry. Zdecydowanie nie wyobrażam sobie wakacji nad morzem. Musi byś wysoko i koniec :). Wspaniałe jest to, gdy po blisko czterogodzinnej wspinaczce mogę stanąć na szczycie i podziwiać te widoki. To buduje to też charakter- momentami trzeba zacisnąć zęby, aby osiągnąć coś niezwykłego, pięknego. Aby dojść do celu. Tak wygląda życie-jest ciężkie, ale warte zachodu :)

   Co ma wstęp do produktu? A to, że gdyby nie fakt, że często łapiemy na drogę coś słodkiego, żeby dać swojemu organizmowi porządnego kopa, to nigdy bym tego batonika nie wzięła. Bo czego można się po nim spodziewać?

Zapach jest trochę dławiąco-alkoholowy. Już wiemy, że zdecydowanie nie jest stworzony dla osób nielubiących tego dodatku w słodyczach. Liczyłam też na jakiś kakaowy aromat, ale niestety :(.
  Batonik został podzielony


na 6 kosteczek, co jest bardzo fajnym rozwiązaniem (szczególnie, że nie dałabym rady zjeść go w całości, ale o tym dalej).  

Smak: Oczywiście zaczęłam po kolei, czyli od czekolady. No więc tak: rozpuszcza się bardzo szybko i dosyć kremowo, ale nie jest w pełni gładka. Ma takie charakterystyczne grudki, jak w tych słabej jakości mikołajach. Ogólnie jest bardzo słodka i trąci alkoholem, prawdopodobnie od nadzienia. Kakao nie ma i nie będzie, czego się spodziewałam.
 Po obgryzieniu czekolady, dokopujemy się do nadzienia. Nie było ono płynne, ani w pełni stałe, takie, jak np. w pawełku, z małymi grudkami. Pierwsze co zalewa nam kubki smakowe, to alkohol a zaraz potem duża fala słodyczy. Serio, mogli już sobie darować ten cukier, szczególnie, że nie pożałowali go w czekoladzie. Gdy już te dwa żywioły przycichną, dociera do nas smak, kojarzący się z mlekiem skondensowanym ( no w końcu etykietka głosi: baton MLECZNY), takie lekko karmelowate mleko. Hmmm powiem Wam, że to nadzienie było nawet smaczne. Wróć, byłoby, gdyby nie ten cukier.

Po trzeciej kosteczce miałam dosyć. Gardło mnie paliło i nie mam pojęcia, czy od cukru, czy alkoholu. Obawiam się, że od tego pierwszego :/. No i ta czekolada mogłaby być lepsza, aczkolwiek, jak na produkt z niższej półki cenowej, daje radę. Na szlaku zdecydowanie bardziej mi smakowało, ale jak człowiek zmęczony, to wszystko staje się smaczniejsze :)


             Gdzie kupiłam: Biedronka
             Cena: 0,99zł 
             Ocena: 5/10 (tragedii nie było, jak będziecie bardzo zdesperowani, to możecie kupić :P)

1 komentarz: