Dzisiaj, po przebytej chorobie (ZNOWU! To już 3 raz w ciągu miesiąca! Po trzeciej zmianie lekarza łaskawie otrzymałam antybiotyk w zestawie z pogardliwym prychnięciem: "Dlaczego nikt ci go wcześniej nie przepisał?") nie miałam ochoty na nic "ciężkiego". Postawiłam więc na raw baton o nazwie lifebar. Ogólnie raw batonów nie zjadłam w swoim życiu za wiele, jednak pomimo tego pałam do nich ogromną sympatią xd. Do dzieła więc!
WYGLĄD:
Jeśli chodzi o sam rozmiar batonika, to niestety nie pokrywa się on z opakowanie, które sugeruje nam, że będzie on ciut większy. Nie byłoby z tym większego problemu, bo więcej i tak pewnie ciężko zjeść, ale nie trzeba wtedy pchać tak dużego opakowania :/
SMAK:

Pierwszy gryz i... ale szał! Momentalnie spłynęła na mnie słodycz, wymieszana z kwaskiem. Starałam się analizować tego batonika, czytając skład, więc już wyjaśniam: mamy tutaj nieodzowny element takich słodyczy, czyli daktyle, odpowiadające za słodycz, natomiast wina za kwasek spada na wiśnie i sok z żurawiny. Smaki te tak idealnie się równoważyły, że nie pozostało mi nic innego, niż tylko westchnąć z zadowolenia.
Gołym okiem można zobaczyć, jak wiele w batoniku było zatopionych orzeszków (nerkowca i migdałów). Nie dość, że wpływały one na smak, to jeszcze przyjemnie chrupały i miło urozmaicały jedzenie. Gdzieniegdzie można się było natknąć na kawałeczki wiśni. Jedyne czego raczej nie udało mi się wychwycić, to maca z tym baobabem, które są ujęte w składzie. Może to dlatego, że mam jesze odrobinkę przytkany nos? Pewnie tak, jednak i bez tego baton okazał się strzałem w 10.

SKŁAD: daktyle*, migdały*, suszone wiśnie* (8%), surowe orzechy nerkowca*, sproszkowany baobab (5%), liofilizowany sok z żurawiny* (4%), pasta migdałowa*, proszek maca (2%), krystaliczna różowa sól himalajska
(*składniki ekologiczne)
Gdzie kupiłam: eko sklep
Cena: 6,20 zł
Ocena: mocne 100/10!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz